Kreowanie tyle ohydnego, ile kłamliwego wizerunku naszego narodu i kraju przez samych Polaków - szczególnie zaś przez część polskich mass-mediów - obecnie mało kogo już dziwi. Tekstem tym niczego więc nie odkrywam, odnotowuję tylko ostatnie przypadki.
"Przekrój" - tygodnik z długoletnią tradycją, do dziś przez niektórych kojarzony z kulturą i dobrym smakiem - zamieścił na okładce [nr 28 (3446), 11 lipca 2011] zdanie: "My, Polacy, zabójcy Żydów".
"Ja, Polak, nie zabójca Żydów, składam wyrazy ubolewania reszcie redakcji z powodu konieczności pracy w towarzystwie, które samo się przyznaje, że powinno stanąć przez Międzynarodowym Trybunałem Karnym" - skomentował Wiktor Świetlik, publicysta "Uważam Rze", w swojej rubryce satyrycznej [nr 24, 18–24 lipca 2011, s. 97]. Felietonista trafnie zwrócił uwagę, że określenie "My, Polacy" jest - najdelikatniej ujmując - niefortunne, gdyż odnosi się raczej do rodaków żyjących współcześnie. Nota bene: ja, w odróżnieniu od W. Świetlika, odpowiedzialnością obarczam nie tylko samych autorów "wyznania", lecz resztę redakcji również, ponieważ owa reszta nie zaprotestowała (a przecież od tego m.in. są kolegia redakcyjne, czyż nie?!!).
Ale poza tym, co prześmiewczo napisał Wiktor Świetlik, z uogólniającego stwierdzenia na okładce "Przekroju" wynika rzecz znacznie gorsza. Mianowicie taka, że mordercami Żydów przezwano naród, którego przedstawiciele najczęściej odznaczani są przez Instytut Yad Vashem medalem "Sprawiedliwy wśród Narodów Świata" właśnie za ratowanie życia... Żydom. Żydobójcami dziennikarze "Przekroju" mianowali naród, którego reprezentanci, chroniąc Żydów od Zagłady, ryzykowali najwięcej w porównaniu z innymi zniewolonymi przez Niemcy w czasie II wojny światowej. Bo (o czym należy przypominać bez przerwy) w takich krajach jak Francja czy Holandia za ukrywanie Żydów i pomoc im groziła grzywna bądź uwięzienie, natomiast jedynie w Generalnej Guberni (tj. w okupowanej Polsce) - natychmiastowa kara śmierci. A o konsekwencji i bezwzględności Niemców w egzekwowaniu tego przepisu świadczy chociażby casus rodziny Ulmów.
Trudno wyobrazić sobie reakcję Mariana Eilego na wieść o takim zgnojeniu i sprostytuowaniu założonego przez niego czasopisma. Jeżeli jednak wierzyć mądrościom ludowym - przewraca się teraz w grobie. Obecnej ekipie "Przekroju" życzę zatem rychłego bankructwa, spowodowanego drastycznym spadkiem sprzedaży tygodnika. Ja w każdym razie, póki ci ludzie będą tam pisać, nie kupię tej (za ich sprawą) cuchnącej szmaty.
Z kolei "Teleświat" (magazyn z programem telewizyjnym) jako hit dnia polecał w środę brytyjsko-amerykańsko-holendersko-niemiecki film sensacyjny pt. "Enigma", który został wyemitowany przez TVN o godz. 20:50. Nie oglądałem (i nie zamierzam), wystarczył mi opis: "Wielka Brytania. Matematyk Tom Jericho [...] ma złamać nowy szyfr, który opracowali hitlerowcy. [...] Twórcy swobodnie potraktowali fakty historyczne [...]. W filmie pominięto bowiem udział Polaków w rozszyfrowaniu Enigmy, a jedynego polskiego bohatera uczyniono zdrajcą".
Dostrzec tu można książkowy wprost przykład robienia ludziom moczu z mózgów! Z jednej strony "Teleświat" otwarcie przyznaje, że filmidło jest gwałtem na prawdzie historycznej; z drugiej - obok tytułu stawia wielki wykrzyknik, oznaczający, że należy to-to obejrzeć koniecznie.
Swoją drogą już samo kupienie tego gniota przez jakąkolwiek polską telewizję czy polskiego dystrybutora filmowego jest tytułowym waleniem we własne gniazdo. W grobie przewraca się nie tylko red. Eile, ale i Jerzy Różycki, Henryk Zygalski, Marian Rejewski wraz z pozostałymi genialnymi polskimi kryptologami, logikami i matematykami, którzy nie tyle mieli jakiś-tam udział, ile byli wyłącznymi sprawcami złamania szyfrów Enigmy.
Ech! Ja naprawdę jestem w stanie pojąć, że w oczernianiu naszego narodu interes mogą mieć ci, którzy podczas II wojny światowej w rzeczywistości sami byli łajdakami (Niemcy z powodów oczywistych; Anglicy - bo okazali się wiarołomcami, sprzedawczykami i tchórzami). Mamy tu bowiem do czynienia ze znanym z psychologii mechanizmem obronnym: poprzez obciążenie wyimaginowanymi winami tych, którzy jako nieliczni w tamtym okropnym czasie zachowali się na wskroś przyzwoicie, uspokajają pozornie swoje sumienia.
Jednakże was, Polaków, przyprawiających własnym rodakom gęby morderców, antysemitów, zdrajców - nie zrozumiem nigdy. Założę się, że pośród waszych przyjaciół, kolegów, kumpli, znajomych przeważają Polacy właśnie. Że wasze żony są w większości Polkami, Polakami są wasze dzieci, będą wasze wnuki. I to w nich uderzacie swoimi kłamstwami, w waszych najbliższych. Nie w jakąś abstrakcyjną Polskę lub w jakichś abstrakcyjnych Polaków, tylko w tych konkretnych ludzi, z którymi mieszkacie, śpicie, jecie, codziennie rozmawiacie, bawicie się i których podobno kochacie. Chciałbym wierzyć, że jesteście po prostu głupcami i ignorantami, a nie szujami. Każdy optymizm ma jednak swoje granice.
"Przekrój" ani odrobinę nie przypomina dziś tamtego, który tworzył Marian Eile. Kupię tylko wtedy, gdy potanieje do ceny niższej niż koszt najpodlejszego papieru toaletowego. Was, Szanowni Czytelnicy, także gorąco zachęcam do bojkotu.