9 lipca Trybunał Konstytucyjny oddalił pozew Felicjana Gajdusa, skarżący przepis o obowiązkowym zapinaniu pasów bezpieczeństwa w samochodzie jako sprzeczny z Konstytucją RP.
PRECEDENS
Felicjan GAJDUS z Sopotu (przez "Dziennik" konsekwentnie nazywany Gajdzińskim) przegrał sprawę w Trybunale Konstytucyjnym: przepis o obowiązkowym zapinaniu pasów bezpieczeństwa pozostaje więc w mocy. I wydaje się, że wyrokiem tym został jeszcze pobłogosławiony.
PRAWO RZYMSKIE? TO NIE W POLSCE!
We wpisie, poświęconym sprawie dopalaczy, napisałem m.in.:
"Niejeden prawnik, historyk i człowiek innej profesji dumny jest faktu, że nasze prawo nawiązuje do jakże świetnego (wg wielu niemal doskonałego) prawa rzymskiego. Zaczerpnęliśmy z niego szereg cennych zasad. Niestety - kilka (-naście?, -dziesiąt?) odrzuciliśmy.
VOLENTI NON FIT INIURIA (Chcącemu nie dzieje się krzywda) - m.in. tej mądrej reguły, oczywistej dla starożytnych Rzymian, polskie prawodawstwo nie uznaje.
Obecne państwo polskie stoi bowiem na stanowisku, że lepiej wie, co jest dobre (a co nie) dla jego obywateli. Lepiej niż oni sami: dorośli, mający zdolność do podejmowania decyzji i ponoć wolni ludzie.
Bo polskie państwo uwielbia stawiać się w roli niani, a swoich obywateli traktować jak nieporadne dzieci, którym trzeba wyznaczać, co im wolno - a raczej czego im nie wolno. Nawet jeżeli zakaz ma dotyczyć czynów, które nijak (a zwłaszcza negatywnie) nie rzutują na osoby drugie i trzecie (bo tylko do takich sytuacji odnosi się reguła "Volenti non fit iniuria")".
Dla mnie sprawa jest klarowna jak woda źródlana: przepis ten gwałci wolność jak J. Fritzl swoją córkę. Rzekome tłumaczenia Marka Wikińskiego (posła Lewicy) i prokuratora Wojciecha Sadrakuły, że nakaz jest efektem "troski o ludzkie życie i zdrowie", pozostają w trzeciej bądź nawet w czwartej kolejności, jeśli w ogóle ma jakiekolwiek istotne znaczenie. Aż strach bowiem pomyśleć, jak dalece można ową argumentację o "trosce" rozszerzać na inne dziedziny życia. I jak dalece można nią manipulować i jej nadużywać. Państwo-niania może sięgnąć swymi "opiekuńczymi" łapami jeszcze głębiej i zabraniać nam: palenia (nie tylko marihuany, lecz i papierosów w ogóle), jedzenia tłustych potraw (bo to przecież zagraża zdrowiu, a co za tym idzie - życiu; i tylko patrzeć, jak za chwilę znajdzie się jakiś mędrek, który statystycznie dowiedzie, ileż to ludzi umiera, odżywiając się niewłaściwie). Państwo-niania, zgodnie z logiką posła Wikińskiego, może wprowadzić nam limity czasowe w korzystaniu z komputerów (bo to przecież psuje oczy), limity odnośnie do wysokości budynków mieszkalnych (aby zmniejszyć ryzyko ewentualnych samobójczych skoków). Państwo-niania nakaże nam (pod karą grzywny bądź więzienia) mycie zębów minimum 2 razy dziennie (wiadomo: zdrowie i troska, żeby nas nie bolały...). A noże produkować będzie można wyłącznie plastikowe, aby przypadkiem nikt się nie pochlastał. Poza tym: buty - tylko na rzepy (wiadomo: sznurówki to narzędzie hiperniebezpieczne!).
Takie pozornie tylko absurdalne i demagogiczne przykłady mógłbym mnożyć całymi dniami. Daj Boże - nie dojdzie do tego wszystkiego. Ale jakież to otwiera drzwi i jaki potworny mechanizm uruchamia! - wszyscy powinniśmy się zastanowić i mieć na baczności, gdy znowu ktoś wystawi łapy po kolejne kawałki tortu naszej wolności...
Z TYM BEZPIECZEŃSTWEM TEŻ BLAGA...
Być może statystycznie pasy bezpieczeństwa częściej ratowały życie. Ale znane jest multum przypadków, w których owe pasy tylko zaszkodziły! Najbardziej drastyczny i obrazowy zarazem przykład: ludzie płonęli żywcem w samochodach dlatego właśnie, że nie byli w stanie się z pasów - nomen-omen - uwolnić. Bo albo mechanizm rozpinania został uszkodzony, albo byli pod wpływem szoku i szamotali się jak zwierzęta w potrzasku.
I jeżeli miałbym wybór - wolałbym już zginąć na miejscu, uderzony o drzewo czy latarnię, aniżeli palić się jak ofiara Świętej Inkwizycji.
SMUTNY WNIOSEK
Skoro jednak to państwo (A NIE MY SAMI!) decyduje o naszym zdrowiu i życiu, nawet takich wyborów nam nie pozostawiając - jesteśmy po prostu niewolnikami tego państwa-pana. I niech mi ktoś sensownie a logicznie wytłumaczy, że się mylę. Konia z rzędem!