DziubekWrocław DziubekWrocław
177
BLOG

"Przyzwoitość" Jana Kalemby

DziubekWrocław DziubekWrocław Rozmaitości Obserwuj notkę 0

"Wolności nie można tylko posiadać, nie można jej zużywać. Trzeba ją stale zdobywać i tworzyć przez prawdę". Okazuje się, że co do przyzwoitości rzecz przedstawia się identycznie.

 

 

Niejaki Jan Kalemba, we własnym mniemaniu superekspert od Przystanku Woodstock - mimo że (jak sam przyznaje) nigdy na nim nie był - raczył poświęcić mojej skromnej osobie całą notkę na swoim blogu, a potem nawet najaktywniej współkomentował tenże tekst.

Ów Jan Kalemba, emeryt, bloger Salonu24.pl - ponieważ posiada status pokrzywdzonego, nadany przez Instytut Pamięci Narodowej, uważa się z tego powodu za człowieka przyzwoitego.

Ileż to świat dał nam dowodów, że życiorysy ludzkie bywają kręte jak leśne dróżki. Weźmy za przykład Adama Michnika - kiedyś jeden z osobowych symboli Marca '68 - dziś dla wielu (w tym i dla mnie) symbol romansu z komunistami, a więc ze swoimi niegdysiejszymi prześladowcami. I weźmy za przykład Jana Kalembę - swego czasu z komuną walczącego. Ostatnio posługującego się najulubieńszym orężem tych, którzy go dawniej inwigilowali - tj. kłamstwem.

Bo we wpisie Jana Kalemby tyleż jest złośliwości i zajadłości - ile kłamstw.

Zacznę od sprawy, która była jednym z fundamentów powstania rzeczonego tekstu Jana Kalemby. Od rzekomego zarzutu o zbanowanie:

"[...] Dziubek z Wrocławia [...] wziął i mnie zbanował".

Powyższe stwierdzenie jest - ni mniej, ni więcej - tym, co ks. J. Tischner klasyfikował jako "g...o prawda".

W swojej notce Jan Kalemba z rozbrajającą szczerością przyznaje się do ignorancji, która tak aktywnemu blogerowi jak on powinna być zupełnie obca:

"Dziubek z Wrocławia skasował komentarz i pouczył mnie przy tym, że „To nie czat”. Poradził mi też, abym „takie pogawędki” prowadził sobie na „privie”. Jako jednostka staroświecka i zacofana nie wiem co to jest owa priva. Może ktoś będzie tak uprzejmy i mi to wyjaśni?..."1.

Okazuje się więc, że Jan Kalemba nie wie nie tylko, czym jest priv, lecz również nie do końca zdaje sobie sprawę, co to takiego ten ban. Samo pojęcie zapewne gdzieś słyszał, ale jego znaczenia nie zna zupełnie.

Zatem wyjaśniam Janowi Kalembie, że ban to internetowa blokada pisania tekstów w danym miejscu (np. na forum - a w tym konkretnym przypadku: blokada zamieszczania komentarzy pod tekstami na moim blogu). Komentarze Jana Kalemby owszem usunąłem (o tym jeszcze pod koniec) - ale go nie zbanowałem, co mi kłamliwie przypisuje. I mógłby to bardzo łatwo sprawdzić, zamieszczając jakikolwiek kolejny komentarz na moim blogu pod dowolnym tekstem. Najkrócej ujmując: skasowanie komentarza nie jest równoznaczne ze zbanowaniem jego autora.

Ale też cóż się dziwić nieznajomości przez Jana Kalembę internetowej terminologii, skoro używa on określeń od samego Internetu znacznie starszych, także nie zdając sobie do końca sprawy z ich znaczeń: apologia ("[...] usunął mój komentarz, którym skalałem chyba w jego mniemaniu, apologię wzmiankowanego w tytule ubawu łudstok (Woodstock)") i panegiryk ("Dziubek, student z Wrocławia, [...] wkleił wczoraj panegiryk o niejakim Owsiaku i tym łudstoku").

Za to obfituje słownik Jana Kalemby w wyrazy o proweniencji anglo-amerykańskiej, których z kolei ja nie stosuję, bo uważam za kaleczące polszczyznę. Ciekawe, że ten człowiek starszy i emeryt w każdym niemal akapicie swego tekstu wkleja słowa typu: "cool", "luz blues", "(not) trendy". Ciekawe, gdyż w tym samym tekście po Urbanowsku wręcz kpi sobie z tendencji Jurka Owsiaka do używania deminutywnej formy swego imienia, która - zdaniem Jana Kalemby - nie przystoi:

"Pozwoliłem sobie, w tym komentarzu, podworować nieco z tzw. luzu, polegającego na tym, że faceci – nawet w podeszłym wieku – używają zdrobniałych imion, tradycyjnie zarezerwowanych dla dzieci lub osób bardzo bliskich
[...]
Odmieniane przez wszystkie przypadki [...] imię gościa pod pięćdziesiątkę zdrobnione na Jurek...
[...]
[...] zdziwiło mnie, iż autor wpisu tak pana byłego premiera, jak i wybitnego żurnalistę tytułuje całkowicie sztywno, wręcz not trendy. Pisze o nich po staroświecku Tadeusz oraz Piotr. Czemu nie Tadzik i Pietrek, czyżby ci uczestnicy ubawu pod tytułem łudstok, w odróżnieniu od Owsiaka Jurka, nie byli cool?...".

Pojawia się tutaj pytanie: co zatem bardziej nie wypada? Bycie Jurkiem Owsiakiem, którym się było w wieku dwudziestu i trzydziestu paru lat, i nie ma rzeczywistego powodu, aby nagle - z racji tak naprawdę tylko i wyłącznie upływającego czasu - zamieniać Jurka na Jerzego (tym bardziej biorąc pod uwagę specyfikę działalności Owsiaka, trwającą dobrych kilkanaście lat, w którą angażuje rzesze młodzieży, a więc w owej familiarności nie ma niczego zdrożnego)? Czy może coolowanie na każdym kroku (nawet jeśli to jedynie zabieg retoryczny bądź próba dostosowania się do klimatu) w wykonaniu "dostojnego" i "przyzwoitego" emeryta?

Inna też sprawa, że ze swoimi anglojęzycznymi potocyzmami Jan Kalemba trafił pod kompletnie niewłaściwy adres. Jak byłem na pięciu edycjach Przystanku Woodstock, ani razu nie spotkałem się z owymi określeniami - czy to płynącymi z ust Owsiaka, czy uczestników festiwalu. Być może więc Jan Kalemba zasłyszał je w jakiejś wiejskiej remizie?... (Przepraszam: dyskotece). Bo na Woodstocku przecież nigdy nie był...

Nie był, a wiedzę o Przystanku Woodstock czerpie najprawdopodobniej od jemu podobnych "specjalistów", tudzież z gadzinówek w rodzaju "Naszego Dziennika". Jest ponadto tak rzetelny, że nie sprawdzi przed opublikowaniem tekstu nawet najbardziej elementarnych faktów, tylko ze śmiałością stachanowca pisze na oko. I 55-letniego Owsiaka nazywa gościem pod pięćdziesiątkę.

Co kuriozalne: tego - w jego mniemaniu - niespełna pięćdziesięciolatka zalicza do "facetów w podeszłym wieku". Czym daje kolejne już świadectwo swojej nieznajomości podstawowych pojęć z języka polskiego. Bo jeżeli (nawet 55-letni, co jest zgodne z prawdą) Jurek Owsiak jest w podeszłym wieku - to jak nazywać należałoby kogoś jeszcze starszego od niego?? Także Jana Kalembę, który - skoro przedstawia się jako emeryt - zakładam, że sześćdziesiątkę przekroczył już ładnych parę lat temu. Może leciwym starcem?... ;)

Ów emeryt odniósł się również do zdjęć, które zamieściłem w mojej relacji z XV Przystanku Woodstock. I tradycyjnie już w swoim tekście wypisuje nieprawdy:

"A wydarzeniem było nie byle co, bo autografowanie flamastrem starej szachownicy, którą Dziubek wziął był ze sobą – jak sam przyznał – nie wiadomo po co, bo słabo gra w szachy, co wyznał panu Mazowieckiemu, który wespół z wymienionym już Owsiakiem i wybitnym żurnalistą Najsztubem tę starą szachownicę flamastrowali.

Wszystko to autor, Dziubek z Wrocławia udokumentował fotkami, na których wzmiankowane osobistości, włącznie z wiekowym panem byłym premierem obwieszone są pacyfkami".

Po pierwsze: gdzie niby na mojej szachownicy podpisał się Piotr Najsztub, na którym widać to zdjęciu (albo w jakim fragmencie wynika to z mojego tekstu)??? Zwłaszcza że nawet w leadzie pisałem: "[...] wróciłem z [...] autografem Premiera Tadeusza Mazowieckiego oraz Jurka Owsiaka na mojej starej szachownicy". Czyżby ten starszy człowiek już nie dowidział i postępował wedle zasady "Czego głuchy nie dosłyszy, to zmyśli" (czy może dopadł go analfabetyzm wtórny, przejawiający się nieumiejętnością czytania ze zrozumieniem)?... Zdecydowanie bardziej jednak prawdopodobne, że - jak wcześniej - umyślnie łże, aby nadać kolorytu swym wypocinom.

Po drugie: w którym to miejscu Premier T. Mazowiecki "obwieszony jest pacyfkami"2.??? Chmmm??? A co dopiero P. Najsztub (którego nie ma na ani jednym zdjęciu, dołączonym do wpisu)????? Także po Owsiaku jakoś nie widać wspomnianego "obwieszenia" (bo ma tylko - nota bene: jedyny z wymienionej przez Jana Kalembę trójki - małą pacyfkę, nadrukowaną na koszulce, na lewym ramieniu)...

Na pozór to drobne nieścisłości. Ale jak bez nich wyglądałby tekst Jana Kalemby? No, z pewnością nie tak "atrakcyjnie"...

Kolejną manipulacją Jana Kalemby jest kompletne wyrwanie z kontekstu mojej wypowiedzi o szachach. I dorobienie kontekstu własnego, znikąd nie wynikającego. Jan Kalemba kłamie, że przyznałem, iż szachy wziąłem nie wiadomo po co - tym bardziej że dokładnie opisałem, dlaczego zabierałem je na kolejne Przystanki Woodstock. Odnośnie zaś do mojego przyznania się, że słabo gram w szachy: wiernie przedstawiłem fragm. rozmowy z T. Mazowieckim, w którym wyraźnie zaznaczone było, że Premier Mazowiecki wzbraniał się początkowo wobec mojej propozycji i najprawdopodobniej dlatego odparł, że nie jest dobrym szachistą. A ponieważ zależało mi na dalszym z nim negocjowaniu, każda inna odpowiedź - niż: "Ja też" - pewnie zakończyłaby całą rozmowę. Ale Jan Kalemba wolał skupić się na dosłowności wyrwanej z całego dialogu krótkiej wypowiedzi, aniżeli na faktycznym sensie. Zawsze zastanawiali mnie tacy ludzie, do bólu dosłownie odbierający rzeczywistość. Czy w takim razie gdyby ktoś powiedział Janowi Kalembie, żeby poszedł po rozum do głowy - on zacząłby wówczas zakładać buty i szykować się do drogi?... ;) Zaś co do tego, jak faktycznie gram w szachy: rzecz względna, którą rozstrzygać można wyłącznie przez porównania. Zatem poprzestanę suchych faktach: mam 5. kategorię (którą uzyskuje się na turnieju otwartym po zwycięstwie w około 60% rozegranych partii), dającą przepustkę do uczestnictwa we wszelkiego rodzaju turniejach szachowych w Polsce. Premier Mazowiecki jest też zapewne lepszym szachistą, niż mi wyznał, jako że kultura osobista nakazuje raczej skromność, a nie mało wymierne pochlebianie sobie.

Natomiast powód skasowania przeze mnie jego komentarza był prosty, zupełnie pospolity i znacząco różny od tego, jak przedstawia go Jan Kalemba. Usunąłem komentarz jako zupełnie niemerytoryczny i nienawiązujący do tematu mojego wpisu. Zaadresowany ponadto do jana.nowaka1, który zresztą sam się zdziwił, dlaczego Jan Kalemba pije akurat do niego. J. K. odparł mu wówczas krótko, że po prostu lubi porozmawiać sobie z ludźmi, do których ma zaufanie. No to niech sobie rozmawiają! Nikt (a już na pewno nie ja) im tego nie broni. Tylko dlaczego takie rozmowy (rzeczywiście bardziej przypominające te z czatu niż nawet z forum dyskusyjnego) mają być prowadzone właśnie na moim blogu? Komentarz przeze mnie usunięty był książkowym wręcz przykładem (tu uwaga do Jana Kalemby: kolejny internetowy termin do poznania) off-topicu (tudzież: spamu). Ot, cała przyczyna. Owszem Jan Kalemba przebąkiwał coś o "Jasiu" Gawrońskim etc., ale tak nieskładnie, zdawkowo i enigmatycznie, że nawet jan.nowak1 (do którego J. K. swoją wypowiedź adresował) nie połapał się, w czym rzecz. O co chodziło Janowi Kalembie - napisał mniej-więcej tak naprawdę dopiero w swojej pięcioakapitowej notce. Wcześniej w jego komentarzach nie było nawet pięciu zdań... I z całą pewnością komentarz ów nijak nie nawiązywał do mojego tekstu, ani również do komentarzy pod nim.


 

1. Wystarczyło, aby Jan Kalemba wpisał sobie w "Google" lub w innej wyszukiwarce zapytanie: Co to jest priv? - a natychmiast znalazłby odpowiedź. Ale po co?! Lepiej obnosić się z własnym dyletanctwem... Mało tego: już najlepiej zabawiać się w "Zgaduj-zgadulę" i wypluwać coraz większe absurdy.

Otóż oświadczam Janowi Kalembie, że radosna twórczość jego kolegi po kpinie, komentatora sts. [10 sierpnia 2009 r., godz. 17:13], raczej zwodzi go na manowce, aniżeli prowadzi do odpowiedzi. Priv nie ma kompletnie nic wspólnego z sowieckim dysydentem Władimirem Privmanem [sic!], niewiele też łączy priv z "wyjściem na solo". A jeżeli już o tym mowa: jako ten zły wychowanek Owsiaka, hołdując woodstockowemu hasłu "Stop przemocy!", raczej nie zwykłem "na solo" nikogo wyzywać (próżne wasze sugestie!). A już w żadnym przypadku (bez wyjątków) starców (tak jak kobiet i dzieci) - nawet bredzących jak imć Michał Piekarski, rozrywany przez konie - toteż Jan Kalemba może być najzupełniej spokojny. Niestety nie zaproponowałbym Janowi Kalembie także partyjki szachów, gdyż obyczaj wymaga, aby przed rozpoczęciem i po zakończeniu rozgrywki podać rękę przeciwnikowi...

2. Zastanawiałem się z początku, czemu uwagi Jana Kalemby o "obwieszeniu" pacyfami przypominają w swej formie zarzuty. I w czym temu "przyzwoitemu" emerytowi pacyfa (symbol dążenia do pokoju i sprzeciwu wobec wojny) wadzi. Wszystko Jan Kalemba wyjaśnia na końcu swej notki:

"Za naszych czasów w wieku studenckim pacyfkami obwieszali się tylko idioci lub koniunkturalni funkcjonariusze tzw. organizacji młodzieżowych"

Nie wiem dokładnie, w jakim wieku jest Jan Kalemba, ale jeśli przedstawia się jako emeryt i twierdzi, że już w jego czasach studenckich korzystano z pacyfy - musiały być to co najmniej lata 60.

Najwcześniej w Polsce, w drugiej połowie 60. i w latach 70., pacyfa stała się obecna w subkulturze hipisów, którym po drodze z ówczesną władzą absolutnie nie było. Nazywani ptakami niebieskimi i demonizowani przez komunistyczną propagandę na każdym kroku. Wymawiano im zapatrzenie w "amerykańską nihilistyczną kulturę". Poza tym hipisi przecież z zasady byli antysystemowi i antykomunistyczni (tylko niech nikt mi tu nie wyjeżdża z komunami hipisowskimi, bo związek jest taki, jak między węglem kamiennym a kamieniem węgielnym), a już - jakby nie patrzeć - ponad wszelką wątpliwość byli przeciwieństwem koniunkturalizmu wszelkiego.

Później chętnie posługiwały się pacyfą organizacje opozycyjne, takie jak Ruch "Wolność i Pokój", związane z nim Niezależne Zrzeszenie Studentów oraz Pomarańczowa Alternatywa.
Owszem organizacje, w których dominującą i znaczącą rolę ogrywała młodzież. Ale żeby nazywać ich członków koniunkturalnymi funkcjonariuszami?... NB.: może jeszcze koniunkturalne było łażenie na manifestacje, na których istniało niemałe ryzyko oberwania pałą milicyjną po plecach (lub doświadczenia innych, przykrych konsekwencji)?

Pacyfa pojawiała się również na sławnym rockowym festiwalu w Jarocinie, słynnym ze swego antykomunistycznego nastawienia. Tiaaa - może punki z Jarocina to też koniunkturaliści? No pełną gębą! ;)

Niezależne Zrzeszenie Studentów - Ruch Wolność i Pokój

Ruch "Wolność i Pokój"

"[...] pacyfkami obwieszali się tylko idioci lub koniunkturalni funkcjonariusze tzw. organizacji młodzieżowych"? No brawo dla tego pana! Dla pana Jana Kalemby. Za te słowa I nagroda w Konkursie na Głupotę Dwudziestolecia. Żal.pl

À propos zaś Gruzji (skoro permanentnie Jan Kalemba nazywa mnie pacyfistą, domyślam się, że i ten przytyk skierowany jest m.in. do mnie): kiedy miała miejsce rosyjska napaść na ów zakaukaski kraj, nie byłem jeszcze blogerem - i tylko dlatego nie napisałem żadnej notki na ten temat. Ale wystarczyło, żeby Jan Kalemba zerknął na prawy margines mojego bloga, gdzie bez najmniejszych wątpliwości przedstawione jest moje zdanie w tej kwestii. Jednak Jan Kalemba, co już niezbicie udowodnił, woli sam dorabiać (niż sprawdzić) pewne rzeczy. Nawet wbrew prawdzie.

chrześcijanin † rzymski katolik wolnościowiec, liberał klasyczny (nie lewicowy), libertarianin (prawe skrzydło), minarchista, zafascynowany konserwatyzmem wolnościowym za sprawą Nicolása Gómeza Dávili wyznawca zasady (której oczywiście nie da się określić na poziomie definicji, lecz na konkretnych przykładach - jak najbardziej), że wolność danej osoby kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność innej - i to powinno być jedyne ograniczenie wolności patriota, antykomunista, antynazista, antysocjalista, antyfaszysta     Publikuję również na: www.radiownet.pl/republikanie/dziubkito       „[…] jeśli człowiek nie ma się na baczności, ludzie zmuszą go do robienia tego, czego chcą, albo – jeśli jest uparty – do robienia czegoś wręcz odwrotnego, po prostu im na złość” [Ken Kesey (1935––2001): „Lot nad kukułczym gniazdem” (1962 r.)]   „Pozwólmy ludziom być szczęśliwymi według ich własnego uznania” [Bolesław Prus (1847––1912)]   „Jeżeli jednostka obrabuje inną jednostkę, nazywa się to «rabunkiem». Jeśli czyni to grupa – «sprawiedliwością społeczną»” „Ten, kto domaga się równości, kończy, żądając, aby karać utalentowanych” [Nicolás Gómez Dávila (1913––1994)]   „Socjalizm to nowa forma niewolnictwa” [Alexis de Tocqueville (1805––1859)]   „Nie może być kompromisu między wolnością a nadzorem ze strony rządu. Zgoda choćby na niewielki nadzór jest rezygnacją z zasady niezbywalnych praw jednostki i podstawieniem na jej miejsce zasady nieograniczonej, arbitralnej władzy rządu. Nie może być kompromisu w dziedzinie zasad podstawowych ani spraw fundamentalnych. Cóż moglibyście uznać za kompromis między życiem a śmiercią?” [Ayn Rand (1905––1982)]   „My, którzy umiemy mówić, musimy być głosem dla tych, którzy mówić nie potrafią” [Sługa Boży ks. abp Óscar Arnulfo Romero y Galdámez (1917––1980)]     Popieram i polecam:  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości